Nie gotowi na rewolucję

Dwa bardzo odważne i kontrowersyjne projekty nie spotkały się z poparciem władz związkowych.

W ostatnich miesiącach w polskim piłkarstwie kobiecym pojawiły się dwa ciekawe pomysły. Oba były bardzo odważne i trzeba przyznać, że były również mocno kontrowersyjne, zarówno z punktu widzenia piłkarstwa męskiego, jak i kobiecego. Inicjatywy, o których będzie mowa zrodziły się na samym dole piłkarskiej hierarchii i chyba właśnie z tego powodu nie spotkały się z poparciem władz związkowych i na chwilę obecną odleciały w niebyt ale jak bumerang zapewne jeszcze powrócą...
 
Przed bieżącym sezonem Inter Krostoszowice występujący w męskiej B klasie zwrócił się do władz Śląskiego Związku Piłki Nożnej z prośbą o dopuszczenie kobiety do rozgrywek męskich. Klub argumentując bezprecedensowy wniosek powoływał się między innymi na fakt, iż zawodniczka aby grać musiałaby dojeżdżać na treningi i mecze do innego klubu, a mogłaby przecież grać w swojej rodzinnej miejscowości i w klubie, którego jest wychowanką. Odpowiedź związku była negatywna. Kiedyś o dopuszczenie kobiet do męskich rozgrywek apelowała nawet Hope Solo, najbardziej znana bramkarka. Apel ikony światowego futbolu był przedrukowywany w mediach na całym świecie - także w Polsce.

Parę miesięcy później żeński klub Perły Lublin z okazji Światowego Dnia Spódnicy przypadającego na 30 października chciał rozegrać swój mecz w spódnicach, chodziło o spotkanie w ramach rozgrywek w III liga kobiet, gr. lubelska. W tym przypadku jak łatwo się domyślić odpowiedź związku także była negatywna. Piłkarki dzień spódnicy uczciły więc w meczu pokazowym na Orliku. O seksistowskich zachowaniach nie było w tym przypadku mowy, bo każda z zawodniczek, mimo iż grała w krótkiej spódnicy miała na sobie także legginsy bądź kryjące rajstopy odpowiednie zresztą do pory roku. No cóż, piłkarki nożne to nie tenisistki czy golfistki i w spódniczkach grać póki co nie mogą. Póki co, bo przecież kiedyś liczba 48 drużyn na Mundialu też była nie do pomyślenia...