Tak dyskryminuje się piłkarki

"Od potencjalnych sponsorów usłyszałam, że na boisku prezentują się po prostu... brzydko. Ich stroje są za mało sexy".


Taniec, śpiew, gimnastyka? To nie dla nich. One wolą zdzierać kolana na murawie, kopać piłkę i strzelać gole. O kim mowa? O młodych zawodniczkach gdańskiej drużyny Biało-Zielone, które jak lwice wojują o swoje miejsce w piłce nożnej. I bynajmniej, nie jest to walka fair play! Dziewczęta, choć tak młode, już poczuły czym jest dyskryminacja kobiet w sporcie. – W piłkarki nikt nie chce inwestować. Od potencjalnych sponsorów usłyszałam, że na boisku prezentują się po prostu... brzydko. Ich stroje są za mało sexy, przez co nie przyciągają widowni. Męskiej widowni – mówi nam Elżbieta Jachlewska, prezes stowarzyszenia Biało-Zielone.

Biało-Zielone

W polskiej piłce nożnej liczą się wyłącznie ligi męskie. Dlaczego tak jest? Czy chodzi o to, że kobiety są fizycznie słabsze i ich gra nie zapewnia odpowiedniego widowiska, odpowiedniej demonstracji siły? Dziewczyny nie kopną piłki dostatecznie daleko, nie pobiegną równie szybko, jak chłopcy? Czy może chodzi o tę drugą stronę medalu? Zlane potem zawodniczki, sponiewierane po morderczym wysiłku, w dodatku w aseksualnych strojach... Czy coś takiego warto promować?

O swoje miejsce w piłce nożnej z całych sił walczy stowarzyszenie Biało-Zielone, klub partnerski Lechii Gdańsk. Żeńska drużyna powstała półtora roku temu i obecnie liczy około 40 zawodniczek. – Zaczęliśmy od pierwszej grupy, tzw. zespołu seniorek. Potem zaczęły przychodzić coraz młodsze dziewczęta i udało nam się stworzyć jeszcze dwie dodatkowe grupy, tzw. juniorki i zespół młodziczek – mówi trener drużyny Jarosław Staniszewski.

Dziewczynki nie mają gdzie grać

Dziewczęta desperacko próbują piąć się coraz wyżej, ale na co dzień muszą borykać się z wieloma problemami. – Naszą główną bolączką są problemy finansowe i brak dostępu do obiektów sportowych. Dziewczynki nie mają gdzie grać. Oczywiście, można wynająć każde boisko, o dogodnej porze, ale to niestety kosztuje. Zawodniczki nie mają stałej bazy i rodzice mają problem z dowożeniem ich w różne miejsca – mówi Elżbieta Jachlewska, prezes stowarzyszenia Biało-Zielone.

Elżbieta Jachlewska podkreśla, że żadna z osób pracujących w stowarzyszeniu nie pobiera wynagrodzenia. – Pomimo to, udało nam się pozyskać lekarza chirurga, darmową opiekę medyczną i opiekę fizjoterapeuty. Również trenerzy pracują za darmo. Tylko pytanie, jak długo? Jak długo można korzystać jedynie z prac wolontariackich i z dofinansowań rodziców i członków stowarzyszenia? – zastanawia się prezes Jachlewska.

„Są za mało seksy na boisku i nie przyciągają widowni”

Z czego wynika brak wsparcia dla młodych piłkarek? Elżbieta Jachlewska nie waha się użyć słowa dyskryminacja i mówi wprost: – Piłka nożna kobiet nie jest traktowana poważnie i stąd trudność ze zdobyciem dofinansowania. Widocznie zatracona na boisku kobiecość nie zasługuje na promocję. Rozmawiałam z kilkoma firmami, dlaczego nie sponsorują drużyn żeńskich, no może poza siatkarkami. W odpowiedzi usłyszałam, że na mecze kobiet nikt nie przychodzi, w związku z czym dotarcie z reklamą do odbiorców jest za małe dla sponsora.

Dlaczego piłkarki nie przyciągają tłumów i nie rozpalają emocji do czerwoności? – Bo brzydko wyglądają na boisku, bo są spocone, brudne... Takie słowa usłyszałam od jednej z ważnych osób w świecie sportu – mówi Elżbieta Jachlewska.

Czy to oznacza, że kobieca piłka nożna miałaby szanse na rozwój dopiero wówczas, gdyby żeńska jedenastka wyglądała, jak skrzydlate modelki Victoria's Secret, a zawodniczki dryblowały po boisku w skąpym bikini? – Dziewczyny powinny wyglądać ładnie, tak jak na przykład siatkarki, które mają skąpe majtki, skąpe koszulki. A piłkarki mają luźne stroje, nie są kuso ubrane, w związku z czym nie są seksy. A jak nie są seksy, to nie są atrakcyjne i nie warto przychodzić na ich mecze i nie warto ich sponsorować. Takie uwagi często słyszę – kwituje pani prezes.