Boniek: Europa Środkowa powinna mieć szansę

- Uważam, że organizacja mistrzostw w jednym państwie jest lepsza - mówi Zbigniew Boniek przed wybraniem gospodarza ME 2025

Polska Agencja Prasowa przez wybraniem gospodarza Mistrzostw Europy 2025 w piłce nożnej kobiet przeprowadziła wywiad z Zbigniew Bonkiem, byłym prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej będącym obecnie członkiem Komitetu Wykonawczego UEFA.

4 kwietnia Komitet Wykonawczy UEFA dokona wyboru gospodarza piłkarskich mistrzostw Europy 2025 kobiet. Wśród kandydatów jest Polska. Inicjatywa powstała jeszcze za pana kadencji jako prezesa PZPN, a obecna ekipa kontynuuje te działania. Kontrkandydatami są Francja, Szwajcaria oraz wspólnie Dania, Finlandia, Norwegia i Szwecja.
- Jeżeli chodzi o tę imprezę, to sam pomysł, idea, przygotowania rozpoczęły się już kilka lat temu. Pierwsze dokumenty, które poszły do UEFA, były podpisane przeze mnie i ówczesnego sekretarza generalnego Macieja Sawickiego. Było też pismo rekomendujące rządu RP. Ten proces jest kontynuowany, bo wszystkim nam zależy na otrzymaniu turnieju. Rywalizacja jest trudna. Byłoby mi bardzo miło, gdybyśmy zwyciężyli. Piłka kobieca się rozpędza, jest coraz bardziej popularna. Finał ubiegłorocznych ME, przesuniętych o rok z powodu pandemii, na Wembley oglądał komplet widzów, ponad 87 tysięcy.

I to bardzo zadowolonych widzów, bo Anglia pokonała po dogrywce Niemcy 2:1.
- Tak. Ale piłka nożna kobiet nie może rozwijać się tylko w 5-10 krajach Europy, lecz we wszystkich. Polska byłaby idealnym miejscem do zorganizowania ME, u nas futbol kobiecy też się rozwija. Poza tym pamiętajmy, że taka impreza, podobnie jak było w męskim futbolu, gdy organizowaliśmy z Ukrainą Euro 2012, to popularyzacja kraju, turystyki, itp. Wielu zagranicznych kibiców wraca później do kraju-gospodarza, bo zobaczyli, że warto.

Początkowo wybór gospodarza miał nastąpić w grudniu 2022 roku, ale UEFA przesunęła termin na początek kwietnia, bo oczekiwała od wnioskodawców bardziej szczegółowych ofert, w tym związanych z budżetem. O co chodziło?
- O różne kwestie. Wiadomo, że UEFA partycypuje w kosztach organizacji mistrzostw Europy i chciałaby mieć jasną, klarowną sytuację pod wieloma względami. Chodzi m.in. o bilety, podatki, sprawy logistyczne. Rywalizujemy z mocnymi kandydatami. Zobaczymy, jak to się rozstrzygnie. W ostatnich kilku latach byliśmy wśród państw organizujących najwięcej imprez w Europie. Mieliśmy m.in. MŚ do lat 20, ME do lat 21, dwukrotnie finał Ligi Europy. Liczę, że moi koledzy z Komitetu Wykonawczego UEFA, po zapoznaniu się ze wszystkimi argumentami za i przeciw, zagłosują właśnie na Polskę.

Pan, jako członek tego gremium, nie może głosować.
- To prawda. W Komitecie Wykonawczym wykluczeni z głosowania są przedstawiciele krajów-kandydatów. W takiej samej sytuacji są członkowie z Francji, Danii i Szwecji. Czyli cztery osoby z 18-osobowego grona. Wybór należy do pozostałych, my będziemy się przyglądać. Wiadomo - jak jest głosowanie, to są też sympatie i antypatie. Zobaczymy...

Nie jesteśmy w futbolu kobiecym tak mocni jak choćby Francja, Szwecja czy Norwegia, ale może to właśnie będzie naszym atutem? Świadomość, że dzięki przyznaniu dużej imprezy Polsce futbol kobiecy w tej części Europy stanie się bardziej popularny?
- Wszystkie kraje mają swojej atuty, ale też jakieś wady. Jeżeli chodzi o nas, uważam, że organizacja mistrzostw w jednym państwie jest lepsza niż rozłożona na kilka krajów. W jednym panuje zupełnie inna atmosfera. Cały kraj żyje taką imprezą, wszystko jest bardziej scentralizowane. Popatrzmy nawet na Katar - mimo wielu kontrowersji towarzyszącym mundialowi widzieliśmy, że impreza w jednym kraju jest inna niż w wielu państwach. Nie można też patrzeć wyłącznie przez pryzmat dokonań w futbolu potencjalnych gospodarzy imprez.

Wówczas bylibyśmy raczej bez szans...
- Trzeba rozbudowywać zainteresowanie futbolem kobiecym. Europa Środkowa też powinna mieć swoją szansę. Poza tym Polska ma to, czego brakuje niektórym kontrkandydatom, np. w porównaniu z krajami skandynawskimi dysponujemy fantastyczną bazą - stadionami, boiskami, itd. Ale rywale też mają swoje atuty. Zobaczymy, jak zagłosują działacze UEFA. Ja z kolei będę głosować w październiku na organizatora ME 2028 i od razu również ME 2032 w męskim futbolu.

Na ostatniej prostej PZPN przygotował oryginalną akcję promocyjną. Podczas rozgrzewki przed meczem z Albanią w Warszawie (1:0) polscy piłkarze mieli na sobie koszulki z nazwiskami zawodniczek z kobiecej kadry biało-czerwonych. Sądzi pan, że takie gesty tuż przed głosowaniem mogą jeszcze mieć znaczenie?
- Trudno powiedzieć. Na pewno to nam nie zaszkodzi, ale nie wiem, czy np. Karl-Heinz Rummenigge, który będzie głosować, słyszał w ogóle o takiej inicjatywie. Bo jeżeli pojawia się taki gest, to trzeba umieć to później umiejętnie uwypuklić, "sprzedać". Taki gest powinien mocno funkcjonować w przestrzeni medialnej i dzięki temu dotrzeć do odpowiednich ludzi. Na pewno dostrzegł to np. obecny na meczu szef albańskiej federacji. Miejmy nadzieję, że to nam pomoże.

Dzień po obradach Komitetu Wykonawczego w Lizbonie odbędzie się się Kongres UEFA...
- Zapadnie kilka istotnych decyzji. Będzie powołanych ośmiu nowych członków Komitetu Wykonawczego, ale jeśli chodzi o ME kobiet, to głosowanie odbędzie się w jeszcze w dotychczasowym składzie. No i przede wszystkim obecny prezydent UEFA Aleksander Ceferin zostanie wybrany przez aklamację na kolejne cztery lata.

Cały wywiad można przeczytać na stronie internetowej Polskiej Agencji Prasowej (link).